Jak widać na załączonym zdjęciu, udało mi się wbić już igłę i zrobić kilka krzyżyków.
Właściwie cały czas walczyłam z siatką. Mimo, że mam dobrze opracowany system, to tym razem ewidentnie mi nie szło. Liczę tylko dwa pierwsze rzędy, ale trzeba to zrobić dobrze. Kolejne lecą automatycznie, tylko początek i koniec i od czasu do czasu gdzieś w środku, pilnując, żeby było po 10 x pomiędzy. Kolejne rzędy sprawdzam przeciągając igłą po lnie.
Na trudności złożyło się kilka czynników: wielkość projektu, naturalny len oraz niesprzyjające warunki (słabe skupienie), kiedy robiłam siatkę :)
Podsumowanie zabawy w lutym TU.
Przygotowania pewnie monotonne, ale teraz pozostała już tylko przyjemność haftowania :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że do projektu podeszłaś bardzo profesjonalnie, twoja praca jest fantastyczna będę kibicować i podziwiać;
OdpowiedzUsuńNo to teraz z górki 😀czekam na kolejne odsłony bo jestem zachwycona tym haftem 🙂
OdpowiedzUsuńTeraz już możesz się cieszyć ze stawiania krzyżyków:-) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńRajuniu! Podziwiam Cię za to przygotowanie siatki. Raz tylko taką robiłam przy ikonie, ale po jakimś czasie ją... wyprułam :-)) I dalej haftowałam bez. Nie lubię siatki :-)
OdpowiedzUsuńBędę kibicować przy powstawaniu kolejnego cuda w Twoim wydaniu.
Serdeczności i pozdrowienia ślę :-)
Im więcej haftu tym siatka mniej potrzebna, mimo to wypruwam ją dopiero na końcu.
UsuńPrzygotowania pracochłonne, ale jaki będzie efekt potem! Podziwiam niezmiennie haftowane przez Ciebie wzory Nimue - mam wrażenie, że dopracowujesz je w jakiś mistrzowski sposób i finał zawsze jest oszałamiający. A że już postawiłaś pierwsze krzyżyki, to teraz będzie już tylko z górki ;)
OdpowiedzUsuńJa z siatką nie potrafię, nawet nie próbowałam, kiedyś jeszcze zdarzało mi się ją rozrysowywać znikającym pisakiem, ale teraz bazuję już tylko i wyłącznie na liczeniu, nawet przy wielkich projektach. Jak na razie daję radę.
Ja za to nie potrafię bez siatki :) Każda z nas ma swoje sposoby na ułatwienie sobie życia.
UsuńPowodzonka !!!
OdpowiedzUsuńwoah! podziwiam Cię za te haftowane giganty! Trzeba mieć do nich mega-cierpliwość ale efekt powala na kolana. każdy jeden krzyżyk postawiony na płótnie to efekt cierpliwości, skupienia i motywacji!
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne odsłony tych magicznych haftów :)
ps. nigdy nie widziałam aby ktoś robił siatkę na lnie :P ale przypuszczam, że to do tego haftu to konieczne :)
Zawsze robię siatkę na lnie, zresztą na innych tkaninach też i to bez względu na wielkość haftu.
OdpowiedzUsuńNajtrudniejsza część za Tobą, raz już z górki :D
OdpowiedzUsuńZdrowych i radosnych Świąt!
Podziwiam Cię za haftowanie na lnie! To są takie malusienkie krzyżyki, a jeszcze taki wielki obraz. Ogromny szacunek!
OdpowiedzUsuń