W ramach całkowitego zastoju hafciarskiego (chociaż nie coś drgnęło, ale jeszcze nie na blogu) pomęczę was jeszcze wspominkami z Wietnamu.
Mianowicie z niewielkiego uroczego, pięknego miasteczka Hội An, wpisanego w 1999 r. do rejestru zabytków światowego dziedzictwa UNESCO.
Wielki wkład w ochronę i konserwację starych budynków miał nasz rodak Kazimierz Kwiatkowski. Dzięki niemu Hội An jest obecnie jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w Indochinach. Wdzięczni mieszkańcy wystawili mu w centrum miasta pomnik.
Mój pobyt w nim był na tyle szczególny, że pokrywał się z powodzią, która nawiedziła w zeszłym roku całe Indochiny.
Nie mam jednak zamiaru zalewać was ludzkim nieszczęściem a raczej skupić się na tym jak to wyglądało z mojej perspektywy.
Przemieszczałam się na piechotę po suchym lądzie i po uda w wodzie, na łódkach i przede wszystkim na rowerze. Zapraszam na mały spacer:
Dzień później woda wróciła do koryta rzeki i te same uliczki wyglądały tak: