Dziś post w stylu wakacyjne przemyślenia hafciarskie :).
Jestem dumną hafciarką i ze swoją pasją się nie kryję. Jeśli trafię na zainteresowanego słuchacza to chętnie opowiadam o tajnikach mojej pasji. Rozumiem także, że nie każdego to może interesować i nikogo nie zamęczam swoim hobby.
Zdumiewa mnie jednak ciągle powtarzalność reakcji osób, które same rękodziełem się nie zajmują. Najczęściej padają pytania i stwierdzenia typu:
1. Dlaczego nie sprzedajesz swoich haftów?
- Bo nie muszę.
Nie mam pojęcia dlaczego tak ciężko zrozumieć, że mając jakąś pasję nie koniecznie trzeba to łączyć z dorabianiem lub zarabianiem na życie. Widać czerpanie radości z samego wykonywania haftu jest mało przekonujące.
2. Co robisz ze swoimi haftami?
- Zazwyczaj nic.
W większości przypadków haftuje coś pod wpływem impulsu, bez konkretnego założenia co będzie się z nim dalej działo, po prostu są i czekają na swój los.
Lubię wykorzystywać haft do tworzenia lub zdobienia przedmiotów użytkowych, z tym, że rzadko faktycznie z nimi później coś robię.
Oczywiście czasem tworzę prezenty, ale bardzo starannie dobieram teraz osoby obdarowywane, które potrafią to docenić.
Mam też na swoim koncie sporo hafcików, które stworzyłam z myślą o dzieciakach do projektu "Kołderki za jeden uśmiech".
3. Ile czasu zajmuje haftowanie konkretnego haftu?
- Nie wiem, ale dużo.
Haft to pracochłonna technika a istnieje jeszcze wiele czynników, które ten czas wydłużają. Najważniejszą oczywiście jest czas wolny, który możemy mu poświęcić oraz wielkość i stopień trudność wybranego wzoru.
Nigdy nie obliczałam tego z zegarkiem w ręku a upływ dni kalendarzowych może być bardzo mylący.
4. Dziwna pasja dla młodej osoby?
- ???
Ciągle pokutuje w społeczeństwie pogląd, że tylko babcie zajmują się rękodziełem. Całe szczęście najnowsze zdobycze techniki tj. internet pokazują, że haft i inne dziedziny rękodzieła przeżywają swój renesans i zajmują się tym osoby w różnym wieku.
Jak widać z zadawanych pytań, większość osób próbuje zrozumieć i znaleźć sens w mojej pasji szukając uzasadnienia materialnego.
Poza wskazanymi pytaniami, pada też prawie zawsze stwierdzenie, że jestem strasznie cierpliwa. Sama właściwie nie wiem dlaczego, bo ja do takich osób nie należę. Jeśli mierzyć to ilością UFO-ków, które większość hafciarek posiada, to bardziej wskazanym stwierdzeniem byłoby, że mamy hafciarskie ADHD.
Jak to jest u was? też takie pytania dostajecie, czy inne?
Oj, tak. Moim ulubionym jest: Kiedy Ty to robisz? Odpowiadam: Kiedy Ty oglądasz serial/biegasz/idziesz na zakupy/czytasz/itd. itp. ;)
OdpowiedzUsuńFajny temat. Też słyszę podobne pytania i stwierdzenie, że mam do tego cierpliwość. Jestem cholerykiem z charakteru, wszystko musi być tu i teraz a przy hafcie faktycznie trochę się uspokajam, wyciszam. Moi starsi odemnie znajomi na hasło że ja wyszywam przeważnie robią wielkie oczy i pada pytanie, czy faktycznie jeszcze mi się chce dłubać po pracy i po wszystkich zajęciach domowych... Tak, chce mi się, bo to moja pasja, która sprawia mi przyjemność, radość...lubię tworzyć coś pięknego ot dla siebie samej. Sprzedaje swoje hafty bardzo rzadko, tylko tym których znam i wiem, że chcą tego. Większość moich prac leży w szufladzie lub wisi na ścianach, bo taki mam kaprys ;)
OdpowiedzUsuńFakt, haft wycisza, bo wymaga skupienia i precyzji :), ale cierpliwości mnie nie nauczył, zwłaszcza w dużych haftach bardzo szybko chciałabym zobaczyć efekt :)
UsuńJa zawsze chce efekt końcowy widzieć jak najszybciej ;)
UsuńW zasadzie mogłabym się podpisać pod każdym słowem, które tu padło.... te same pytania... najczęściej o sprzedaż... ja zazwyczaj wtedy podaję koszt materiału, czas wykonania, mnożę przez najniższą stawkę 5 zł za godzinę... i wtedy zapada taka niezręczna cisza... bo każdy chciałby kupić, ale najlepiej za 30 zł obraz,który wyszywałam 5 miesięcy, a materiały do niego kosztowały ze 200-300 zł :( Pozostałe 3 pytania też są nagminne.... i cierpliwość.... aaaaaaa jeszcze brakuje jednego - Kiedy ty masz na to czas? - Jak jestem uprzejma, to milczę, ale gdybym miał być szczera.... na przykład wtedy, kiedy ktoś go traci na bezsensowne pytlowanie o niczym godzinami, albo wtedy, jak inni bezmyślnie patrzą na jakieś mody na sukces... Bo jakoś daję radę pracować od 8 do 17, czytać, jeździć, fotografować, zajmować się zwierzętami.... i na dodatek wyszywać! Dla niektórych to szok :/
OdpowiedzUsuńSama prawda :) Ja mogę jeszcze dodać: "Chce ci się? Przy trójce dzieci?" No cóż, jakby mi się nie chciało, to bym tego nie robiła ;) A wspólne tworzenie różnych drobiazgów jest lepszym sposobem spędzania czasu z dziećmi niż gapienie się w telewizor...
OdpowiedzUsuńHmm, zwykle haftuje w domu, wiec raczej nikt mnie nie meczy pytabniami, ale czasem jak jestem w pralni to biore ze soba robotke i przez 6 lat tylko dwa razy mnie ktos zaczepil. Pytali sie tylko co robie, a z Twojej listy to wlasciwie tyljko stwierdzili, ze musze byc bardzo cierpliwa. No coz, ja jak Ty nie jestem cierpliwa, ale tez i nie mam juz zadnych UFOkow:) Jedyny piecioletnik UFOk zamordowany i kolejnych nie planuje. Szkoda ze nie napisalas kto i gdzie najczesciej Cie pyta, bo jako ze mnie nie pytaja to nawet nie mam pojecia.
OdpowiedzUsuńBo ty piegucha w tolerancyjnym USA kraju żyjesz :D
UsuńHaftuję na placu zabaw, w autobusie, na przystanku, w parku, w szpitalu w poczekalni). Szkoda mi czasu i to tym bardziej gdy ciekawszy obrazek mam do haftnięcia. Mam mało czasu więc wyciskam jak cytrynę (obiadki, prania, gotowania, sprzątania, nańczenie malucha, mężucha i inne przyjemności pierwszej potrzeby). Sama więc ludziom w oczy włażę :D
Kamila
Niezle sie usmialam, raczej stwierdzilabym, ze ludziom zwisa i powiewa:( Z ta tolerancja tutaj to nie jest tak jak na filmach:( A pytala sie mnie raz Chinka, a raz Hinduska.
UsuńTeż mi przyszło to od razu do głowy, że nie ma co porównywać Polski i USA, w tym względzie. U nas generalnie wszystko wszystkich dziwi, a co dopiero haft.
UsuńHmm, a ja myslalam, ze caly wpis wyszedl z tego, ze haftujesz w czasie swoich podrozy. W koncu napisalas, ze przemyslenia wakacyjne:)
UsuńNie haftuję w czasie podróży, ale na wyjeździe akurat rozmawiałam trochę o hafcie i tam mnie naszły znowu te refleksje.
UsuńJa to mam takie szczęście, że jak już haftuje w pociągu (na długich trasach oczywiście) to obok mnie znajdzie się jakaś inna amatorka prac ręcznych. Ostatnio w jednym 8 osobowym przedziale, poza mną haftująca metryczkę, była siostra zakonna robiąca ponczo szydełkiem i mała dziewczynka skręcająca filofuny. Często też podnoszę głowę z nad robótki a obok mnie siedzi jakaś osoba zajmująca się jakimiś innymi pracami ręcznymi :) Chyba po prostu przyciągam takich ludzi, którzy po prostu siadają koło mnie widząc, że ja coś robię :)
UsuńFajnie trafiasz :), gdzie to takie pociągi jeżdżą? ja jeszcze nie trafiłam na nikogo takiego.
Usuńświetne stwierdzenie ADHD hafciarskie. Ja np. jak siedzę w ogródku z dziećmi i coś tam sobie dłubię i tworze, to ludzie potrafią się zatrzymać z dziwną miną przy płocie. A ja mam to w głębokim poważaniu. Ważne że mi to sprawia przyjemność ,innym nie musi. :)
OdpowiedzUsuńskąd ja znam te pytania, też wielokrotnie je słyszałam a moim "ulubionym" - znienawidzonym jest stwierdzenie "że też tobie się chce"
OdpowiedzUsuńTeż tak mam... Często moi znajomi w tym celują. Bo oni to mają jakieś inne zajęcia i że tez mi się chce tak siedzieć i coś produkować....
UsuńRówniez czasami dostaję takie pytania. Sprzedaż cóż ceny po jakich ludzie chcą kupować, bardzo się rozbiega z tym za ile ja bym chciała sprzedać, bo cóż nie będę sie wyceniać za 0,10 groszy za godzinę. Dlatego wolę zrobić coś dla siebie albo dla osób bliskich, które docenią to co dostaną i wiedzą ile czasu zajęło mi zrobienie tego obrazka czy zakładki. Kiedy haftuję? Przy dwójce dzieci czasu nie ma za dużo, ale zawsze znajdzie się jakaś wolna chwila, żeby coś pohaftować zamiast siedzieć przed tv. Pozdrawiam wszystkie hafciareczki :)
OdpowiedzUsuńZajmuję się drutami, jednak reakcję są podobne. W Twoim zestawieniu brakuje mi jeszcze dwóch odzywek: "że też ci się chce!" i "że też masz masz na to czas, nie pracujesz, prawda?"
OdpowiedzUsuńNom... i wtedy wyciągam drugą igłę i pytam: "spróbować chcesz?". Reakcje są różne. Kolekcjonuję takie wspomnienia :D
UsuńKamila
Macie całkowitą rację, pytania o czas i czy się chce padają równie często :)
OdpowiedzUsuńNajczęściej "Jeśli tak lubisz dziergać to zrób coś dla mnie i daj mi (za darmo)" albo: "naprawdę NIE SZKODA CI CZASU?"
OdpowiedzUsuńCóż sztuka bywa niezrozumiana ;)
O tak, tak! To "zrób mi" to na porządku dziennym... Oczywiście za darmo albo łaskawie za koszt materiału.
UsuńDorzucę jeszcze od siebie małe co nieco: "Za ile to będziesz sprzedawać?", "Po co ci to skoro na tym nie zarabiasz?", "A skąd ty na to bierzesz pieniądze?"
OdpowiedzUsuńOsobiście staram się nie haftować przy osobach nowo poznanych lub obcych i to właśnie przez to pytanie: dlaczego nie sprzedajesz. Były też stwierdzenia np. „ o matko, jaka drobnica, nie szkoda ci oczu”. Moje ulubione : „po co ci to?” i „a co z tego będzie?”. Irytują mnie do granic możliwości. Mam wtedy ochotę wyjść, a nie drążyć temat. Dlatego nie obnoszę się haftem (szyciem), tylko dłubię po cichutku w domu. Traktuję, jako przyjemny rytuał dnia , odskocznie i to sprawia mi frajdę.
OdpowiedzUsuńJa też nie haftuję przy obcych. Także nie odnajduję się z haftem w miejscach publicznych, ale raczej dlatego, że ja zawsze potrzebuję zbyt dużo gadżetów.
UsuńJednak jak poznaję nowe osoby i trochę z nimi przebywam to temat haftu jakoś wypływa w rozmowie :)
Ja jak, jeszcze przyznawałam się że haftuje (znaczy nazywałam rzeczy po imieniu) to ludzie na ogół mówili "taaak, a zrobisz mi szalik?" teraz to mi sie już nie chce laikom tłumaczyć. Mówię że robię obrazki. :) Mina pytającego o wycenę dzieła jest za każdym razem bezcenna. :)
OdpowiedzUsuńkolega: uszyjesz mi czapkę według mojego projektu- czapki się nie szyje, tylko robi na drutach- odpowiadam, no co ty (ździwienie) hehe. Mnie jeszcze denerwuje jak np. uszyję podstawki pod talerze, a ktoś je odstawia bo się pobrudzą Raz koleżanka chciała oderwać obicie z krzesła - bo szkoda ... masakra.
UsuńOj, jak tu wszyscy dobrze znają te pytania :)
OdpowiedzUsuńZdanie, które słyszę najczęściej: Chce ci się?
A jak wyhaftowałam okładkę na notes do pracy, to usłyszałam, że przecież sie ubrudzi i że szkoda czasu i pracy. :) Odpowiedziałam, że skoro stać mnie na nici, to i na proszek do prania :)
A ADHD to chyba i ja mam. I manię zbieractwa (schematów)
Rewelacyjna odpowiedź! Zapamiętam i zastosuję w praktyce, u siebie w pracy :) A zbieractwo schematów to u mnie nałóg straszliwy...
UsuńPytania,które też często słyszę.Najczęściej chyba to dlaczego tego nie sprzedaję.A z cierpliwością do haftu to u mnie identycznie,jestem strasznym nerwusem,a haft mnie uspokaja.
OdpowiedzUsuńTak, dokładnie te same.... I porady gdzie mogę sprzedawać swoją haftowaną biżuterie. Nie miałam zamiaru jej w ogóle sprzedawać, ale poddałam się. Może to jakieś dziwactwo było że chciałam ją zachować dla siebie. I ta "cierpliwość". W ogóle nie jestem cierpliwa....
OdpowiedzUsuńPokazywałam ostatnio swoje skromne haftowane medaliony i zostałam zasypana też radami gdzie mogłabym je sprzedawać, mimo że zaznaczyłam, że nie zamierzam.
UsuńA ja Ci powiem, bo każdy oglądający chciał te Twoje cudne medaliony kupić! :)
UsuńHi, hi, hi i tu Ciebie mam, bo wcale nie pisałam tego myśląc o was :), a o zupełnie innej sytuacji.
UsuńBo medaliony bajeczne są! Sama bym chciała, a tak najbardziej, to chciałabym umieć sama takie cudo zrobić i może kiedyś mi się uda :)
Usuń:) No to wszystko się zgadza, masz więcej chętnych na nie, niż pewnie o nich wiesz ;)
UsuńSwoją drogą, ciekawy temat poruszyłaś.
Dorzucę jeszcze, że ta druga osoba najczęściej dopowiada z westchnieniem, że nie miałaby na takie rzeczy czasu, bo jest zajęta, zabiegana ale ma czas na kolejne seriale i itp.
OdpowiedzUsuńJa się na szczęście spotykam raczej z miłymi reakacjami, ale budzę zainteresowanie, kiedy dziergam czapeczkę albo misia na placu zabaw czy przystanku autobusowym. Bo tak, to wymaga cierpliwości, ale ja nie cierpię siedzieć bezczynnie, a tak mogę czymś zająć ręce, a myśli ma wolne :)
OdpowiedzUsuńWzruszył mnie rok temu starszy pan. Dziergałam na przystanku,a on zatrzymał się i zapytał czy może popatrzeć, bo tak dawno nie widział dziergającej kobiety, że myślał, że nikt już tego nie robi. To było miłe :) Znajomi raczej doceniają, chwalą, ale też się dziwią. Cóż, jak ktoś woli seriale, to jego sprawa. Ja wolę rękodzieło w tym czasie :)
Urocze miałaś zdarzenie z tym panem :)
UsuńOczywiście, nagminnie. I dokładnie te same. W pracy wciąż się dziwią, że nie sprzedaje, że w życiu nie pomyślał(aby), że to ja zabiorę się za haftowanie. Bo jak to- do tego trzeba cierpliwości, a ja takowej nie posiadam. Do tego pytania czy ścian mi ni brakuje :)
OdpowiedzUsuńNo więc cierpliwie tłumaczę co i jak.
Ostatnio w pracy dziewczę z działu marketingu usłyszała, że lubię haftować. i oczy wybałuszyła z pytanie seriooo ? Niby z podziwem, niedowierzaniem ale cień uśmiechu się błąkał po twarzy. Pokazałam więc co haftuję- szczęka opadła :) Bo dziewczę myślało, że haftowanie to domena babć, że haftuje się obrusy i to tylko wezory kwiatowe.
Właśnie ten uśmieszek i lekceważący ton wkurzają mnie najbardziej :). Dopiero jak ktoś widzi moje hafty to robi wielkie oczy:)
UsuńNo właśnie o to chodzi :)
UsuńA poza tym wszystkim jest jeszcze jedna sprawa- należy współczuć tym, którzy swojej pasji nie znaleźli :)
Podpisuje się obiema rekami pod tym co napisałaś Aga Jarzębinowa :)
UsuńSamo sedno, Aga Jarzębinowa! Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek bez pasji nudzi swoją duszę :)
UsuńCóż, jak wyszywałam w pociągu, to współpasażerowie pożerali mnie wzrokiem udając, że na mnie nie patrzą,więc wyglądało to tak, jakbym jechałam z 6 osób z zezem :P
OdpowiedzUsuńReakcje na swoje hobby widziałam przeróżne, od bardzo pozytywnych (łał! ale ma pani cierpliwość!) bo niezbyt przychylne (ale po co wyszywasz, skoro można takie coś kupić, nie szkoda ci czasu, przecież krzyżyki to żaden haft i sztuka tylko zwykłe odtwarzanie wzoru, więc nie ma się czym chwalić). Ale staram się nie przejmować negatywnymi opiniami, poza tym od lat jeżdżę na Zjazdy Zakręconych, więc to mnie optymistycznie ładuje... i mam z kim powyszywać po nocy :P
Tak:))widzę ,że wszystkie mamy ten sam problem,chociaż właściwie to nie nasz problem ale ludzi zadających głupie pytania:)))jeśli mnie ktoś pyta czy sprzedaję odpowiadam tak i podaję cenę właściwą np obrazu,ale roboczogodzinę przeliczam za min 10 zł:))wtedy szczęka pytającego się wydłuża ..i przestaje zadawać głupie pytania.A tak naprawdę nie sprzedaję bo jest mi trudno rozstać się z pracą w którą włożyłam mnóstwo serca i czasu,chociaż był czas kiedy przeżywałam rodzinny dramat i żeby zająć głowę czymś innym haftowałam słoneczniki,trzy obrazy i dwie poduszki..po czym oddałam wszystko mojej przyjaciółce bo wiedziałam że je doceni a ja nie mogłam patrzeć na moje "łzy"jak je nazwałam:)))Moje otoczenie już wie że robię różne dziwne rzeczy i mam wrażenie że są dumni ze mnie:))))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dobry temat ja dorzucę jeszcze jedno pytanie czy Pani sama to robi i wtedy albo niegrzecznie odpowiadam , albo z uśmiechem ze pomaga mi mąż. Ja swoje duże prace wystawiam na konkursach, wystawach czy pokazach/ zresztą zostały uznane jako produkt lokalny/Drobiazgi staram się sprzedawać na kiermaszach , ale się cenię i za bezcen nigdy bym nie oddała pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNikt nigdy nie zadał mi żadnego z tych pytań. Być może dlatego, że otaczają mnie pozytywne, energetyczne osoby z talentami. I na blogu tez nigdy nie spotkałam się ze złośliwymi, dokuczliwymi komentarzami. No szczęściara ze mnie. Czego i Wam życzę.
OdpowiedzUsuńCreo que las que bordamos (yo casi nada ahora, pero bordé mucho), lo hacemos porque nos gusta y no nos hacemos preguntas de por qué, para qué ni nada de eso. Sólo por el placer de hacerlo, por ver cómo las puntadas se van transformando en algo mágico y real.
OdpowiedzUsuńUn abrazo
Maru
Chile
Słyszę te wszystkie pytania za każdym razem! Z powodu choroby często jestem w szpitalu i tam haftuję. Lekarze i pielęgniarki są już przyzwyczajeni i tylko proszą, żebym pokazała, co tym razem mam na tamborku. Ale kobiety z którymi dzielę salę... ZAWSZE padają te same pytania. Czasami pojawia się pytanie skąd biorę wzory i najlepsze: "a dlaczego nie haftuje pani tła?!". A na koniec zazwyczaj pojawia się konkluzja: "ja nie mam cierpliwości" albo "a u mnie oczy już nie te", albo "pani jeszcze młoda, to wzrok ma dobry". Nie przejmuję się jednak i dalej robię swoje :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa aż tak mocno zakręcona w temacie haftowania nie jestem, ale również spotkałam się ze zdziwieniem, że taka młoda osoba wyszywa. Czasami czułam się trochę wyśmiana z tego powodu, ale nie przejmuje się tym. :)
OdpowiedzUsuńJa haftuję bardzo rzadko; moją największą pracą było wyhaftowanie krzyżykowych choinek na kartki świąteczne, za to trochę szyję (lalki, zwierzątka) i robię kartki. Pytanie o sprzedaż zawsze mnie wkurza z powodów już wyżej wymienionych. Kartki sprzedaję tylko na konkretne zamówienie, a szyjątka robię w prezencie, więc w pewnym sensie na nich zarabiam, bo nie kupuję gotowych. A materiały zdobywam z odzysku (ciuchlandy), więc dużo mnie nie kosztują. Na dodatek szyję ręcznie, więc to trwa długo. Zresztą szyjąc można "jednym okiem" oglądać tv (seriali w zasadzie nie oglądam), rozmawiać, gorzej z czytaniem książek :)
OdpowiedzUsuńJa tam z powodzeniem oglądam telewizję haftując przy tym:))
UsuńTrafiłaś w dziesiątkę z tym tematem. I tak jak Ty nie haftuje przy obcych. Nie przepadam również za tzw. plenerowym haftowaniem. Onieśmiela mnie to. Wolę cichutko w domku, przy dobrej kawce wyżyc się rękodzielniczo. A ze sprzedażą jakoś takoś...w galerii są moje monogramy, zainteresowanie spore ale szkoda, że tak drogo, hihi. Fajna babeczka ją prowadzi i jej sztandarową odpowiedzią jest, żeby spróbowac samemu. Ludziska wodę w usta nabierają.
OdpowiedzUsuńNatomiast mam małą przypadłośc, że zdecydowaną większośc moich prac podarowałam. I cieszy mnie, że komuś sprawiłam radośc. Nie selekcjonuję obdarowanych. Chociaż jak się temu przyjżec, to zdecydowana więkosc moich prac trafiła do dziewczyn z pasją. Blogowe przyjaciółki są górą. I to mnie niezmiernie cieszy. Ważne, żeby nie obdarowywac kogoś na siłę.
A durne pytania przestały mnie już irytowac. Ci na których mi zależy wiedzą, że jestem skażona i taką mnie kochają.
Cudownie się czyta o Twoich wojażach więc nie żałuj bo na pewno takich perełek jak w poprzednim poście masz multum. Buziole
Jednak te pytania mnie irytują, skoro czułam potrzebę poruszenia tego tematu :). Całe szczęście też mam wokoło sporo osób, które rozumieją moje "szaleństwo".
UsuńCo do perełek, to jakieś skorupki jeszcze zostały więc jak wena mi nie minie to coś jeszcze z tych wojaży wrzucę :)
Ooo, właśnie. Większośc moich znajomych zadaje podobne pytania. Czasami mam wrażenie, że te pytania są zamiast autorytarnego stwierdzenia po co ktoś robi coś z czego nie ma konkretnego pożytku, np. finansowych korzyści. Jakoś nikomu się nie kojarzy, że haftowanie, szydełkowanie czy robienie biżuterii po prostu sprawia satysfakcję. Zamiast odpowiedzi sama zadaję wtedy swej rozmówczyni pytanie " a po co biegasz ran?, a po co oglądasz seriale? a po co kupujesz bez ładu i składu ciuchy i ozdóbki?"
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Bardzo dobry temat poruszyłaś. U mnie też padają pytania których nie rozumiem, albo potrafią podnieść ciśnienie. Problem z tym, że robię coś po prostu dla frajdy, że jestem z tego dumna sama przed sobą jakby się nie liczyło. Ależ są materialiści na świecie...
OdpowiedzUsuńPadają teksty: Tobie to się chce.., Ty to masz cierpliwość, Ty to masz czas.., A w praktyce wygląda to tak, że też jestem nerwus jak jasna cholera, że jak podoba mi się jakiś haft potrafię zamiast spać dłubać go po nocach do upadłego, a z czasem u mnie tak jak u wszystkich - niestety moja doba się niczym nie różni.
Tylko to chyba kwestia wyboru zajęć i dobrej organizacji. Po paru latach wyszłam z założenia, że nie chwalę się moimi pracami wszystkim. mam od tego Was a Wy szanujecie moje prace tak jak ja Wasze.
Niestety u wielu ludzi też spotkałam się z myśleniem, że takimi sprawami to tylko babci się zajmują. wiele osób nie ogarnia tego i myśli, że haft jest czymś strasznie skomplikowanym. Tak więc moje wnioski każdy kto ma pasję będzie dziwolągiem u ludzi którzy żyją niczym....niestety. Pozdrawiam i dziękuję za ciekawy wątek do poczytania;)
Ja też nie mam potrzeby pokazywania wszystkim swoich gotowych prac. Kiedyś robiłam to częściej, ale jakoś mi przeszło i zostawiam to dla tych, którzy są tym naprawdę zainteresowani.
UsuńTrafiłaś w same sedno:)!!!
OdpowiedzUsuń1. Nie sprzedaję, bo cięzko mi się rozstac z już gotowym hafcikiem, choć czasami chciałabym dorobic parę groszy. Jednak w małej mieścinie cięzko jest takie rękodzięło sprzedać a w internecie jest tego pełno, a za grosze nie chce sprzedawać, bo to nie miałoby sensu.
2. Ja też nic. Już nie mam miejsc na ścianach w domu, robie prezenty dla rodzinki, a więszkość haftów trafia do szuflady i czekaja na lepsze czasy:) Ogromna frajdę sprawia mi wyszukiwanie kolejnego wzorku, lub czasami hafcik sam się do mnie uśmiecha i go drukuje, dobieram mulinki i haftuję:)
3. Nigdy nie lidze ile wyszywam dany hafcik, bo często robie kilka na raz, i ten czas sie wydłuza. Jednak to dość pracochłonne, ale mi się nigdzie nie spieszy i bardzo rzadko robię coś na czas, zazwyczaj to są prezenty.
4. Ja tez zaliczam się do młodych, hihi i to samo stwierdzeniem słyszałam wiele razy. Młodym chyba łatwiej lepsze oczy, sprawniejsze rączki, więc tym bardziej podziwiam starsze osoby:)
Z tą cierpliwością to też jest nagminne, i faktycznie w życiu z ta cierpliwością to jest różnie, ale jak tylko biore igłe w reke staję się potulna jak baranek i moge siedzieć kilka godzin, tyłek i nogi mi drętwieją, a ja nadal wyszywam. Nie wiem jak moge byc zmęczona po całym dniu, ale jak tylko położę synka spać, i biore moje mulinki i igłe, to całe zmęczenie odchodzi i z radością zasiadam do haftowanie, i tak staram sie spędzać wieczory. Strasznie mi jest źle kiedy nie moge powyszywac:)
O rany! artykuł z życia zaczerpnięty w 100%
OdpowiedzUsuńJa nie sprzedaję swoich hafcików a robię je dla siebie, z miłością, zaangażowaniem, pasją... podobnie jak inne rzeczy, które tworzę a robię dla córeczek, jako pamiątki karteczkowe, na święta urodziny itp. Jak zrobiłam kwadraciki na kołderki to słyszałam kilka razy, że po co tak się starasz? a to za darmo? skąd masz na to tyle pieniędzy? a nie szkoda ci czasu... Kwadraciki robiłam z taką radością w serduszku, że jest to nie do opisania,(czekam już na następny temacik! bo myślę, że znowu pokusisz się o zorganizowanie kolejnej zabawy kołderkowej?) a córeczka była przeszczęśliwa, że to dla innych dzieci:) Kiedy hafcikowałam w szpitalu po narodzinach padały pytania- a to na sprzedaż pani musi,a nie lepiej odpocząć????Odpowiadałam tylko, że właśnie odpoczywam cała sobą:) Kiedy robiłam kolczyki przy innym pobycie szpitalnym to znowu podobnie- a może ja to powinnam sprzedawać,nawet padały propozycje gdzie mogę wstawiać swoje prace, a ile to kosztuje, dla siebie- to się nie opłaca chyba...ach. Hafciki wykorzystuję jako zakładki, poduszeczki na igiełki, metryczki, karteczki, ale są i takie, które leżą, czekają cierpliwie i nie zawsze powstają w jakimś konkretnym celu:)
Kiedy chodzi o czas- czasem w gazetkach jest określony czas potrzebny na jego wykonanie, ale ja zawsze robię to nieco dłużej. Hafciki powstają w każdej wolnej chwili w ciągu dnia a najczęściej jednak pod osłoną nocy:)
I faktycznie należy współczuć ludziom bez pasji- ja nie wiem jak np. po pracy można przyjść, zjeść trochę w domu ogarnąć i tak bezczynnie w domu siedzieć godzinami- a wiem,że są osoby samodzielne, bez dzieci, i mówią, że nawet nie maja czasu na przeczytanie książki, dla mnie to już początkujące kalectwo:)
Nie planuję kolejnej zabawy z kwadracikami, chyba jej formuła już się wyczerpała na moim blogu :)
UsuńTeż mi żal ludzi bez pasji.
Bardzo często i te same pytania, odpowiedzi mam takie same jak Ty.
OdpowiedzUsuńŚwietny, "życiowy" temat poruszyłaś. Też mnóstwo tych pytań już słyszałam i słyszę nadal. Najczęściej padają stwierdzenia typu "że też ci się chce", „nie szkoda ci oczu?” albo "kiedy ty masz na to czas?" Ano mam. Mimo pracy na cały etat, niesprawnej, schorowanej 90-letniej mamy pod opieką, genetycznie chorego psa, z którym muszę CODZIENNIE być u weta i wolontariatu w Stowarzyszeniu. Dodam, że jestem osobą niezmotoryzowaną i wszędzie muszę dotrzeć na piechotę. Ale ja nie siedzę godzinami na FB, nie chodzę z koleżankami po kawiarniach, nie tracę czasu na pogaduszki i ploty. Wykradam cenne godziny ze snu, haftuję głównie nocą, kiedy mama już śpi. Ludziom, którzy sami nie mają żadnej pasji, trudno nas zrozumieć. Padają również pytania o sprzedaż, a jakże. Poza haftem moim drugim hobby jest robienie kartek i najczęściej jeśli coś sprzedaję, to kartki właśnie, które robię pod konkretne zamówienie. Hafty większe z reguły daję za darmo, jako prezenty, drobiazgi typu zakładki, magnesy, breloczki wystawiam na bazarku dogomanii . Też brak mi już miejsca na ścianach, tym bardziej, że mieszkanko malutkie. Miałam też propozycję robienia zaproszeń i kartek do sklepu pod zamówienia klientów. Odmówiłam – taka masówka to nie przyjemność, tylko harówa i stres, a kiedy zainteresowany gość dowiedział się, że jedną kartkę sztalugową w pudełku robię dwa dni (oczywiście nie całe, tylko troszkę wieczorami), a same materiały na nią kosztują 16 zł bez robocizny, to już nie nalegał. Pewnie sobie policzył, za ile musiałby to sprzedać w sklepie i nikt by mu tego nie kupił.
OdpowiedzUsuńBo takie pytania zadają prawdopodobnie ludzie, którzy sami pasji nie mają. To już ich problem.
OdpowiedzUsuńA na pytanie "czy Ci się chce..." odpowiadam, NO PEWNIE, ŻE TAK!!! :)
Oj, u mnie to samo ;-) Te same pytania co w poście + te, co w komentarzach, kiedy ja na to znajduję czas i jak mi się chce. Z cierpliwością podobnie ;-) Ja bym powiedziała, że to jest wytrwałość, a nie cierpliwość.
OdpowiedzUsuńTeż prac nie sprzedaję, a nawet jeśli bym chciała, to to by była praca "nie zapłacona". Obdarowuję tylko znajomych i rodzinę, którzy to naprawdę docenią :-) W miejscach publicznych bym nie dała rady haftować pod spojrzeniem ciekawskich osób itp. Wole zacisze domowe - jak dzieci śpią to się tak relaksuję, choć miałam też dłuższe przerwy w hafcie. Paradoksalnie - im więcej stresów, tym więcej prac u mnie powstało...
Jak widać po ilości postów ,to dużo z nas odpowiada na te pytania :-)W tej chwili rzadko haftuje gdzieś publicznie , z tego powodu że obecnie pracuje nad dużym obrazem i nie chce mi nosić tego razem z laptopem, bo tam mam wzór... Swego czasu hafciłam taki nie za duży obrazek ,w zasadzie go kończyłam, podeszła pewna pani i chciała go kupić...Gdy zapytałam ile chce mi zapłacić ,jak usłyszałam cenę to zrobiłam się purpurowa, ponieważ pani stwierdziła, że widać że robię to z przyjemnością więc należy mi się przysłowiowa złotówka.... Cena jaka podałam nie spodobała się pani.... Niektórzy ludzie nie potrafią docenić rękodzieła....
OdpowiedzUsuńPytania to jeszcze nic! Ja spotykam się wręcz ze stwierdzeniami typu: to dla tych, co mają nudne życie, albo nie mają rodziny i nic ciekawszego do roboty :))) Czyli dla nieudaczników :)))
OdpowiedzUsuńNaprawdę ktoś Ci takie rzeczy powiedział w oczy?!? normalnie jestem w szoku.
UsuńMasz wokół siebie wyjątkowo ordynarnych ludzi :(
UsuńJa też już usłyszałam, że haftuję z nudów, bo nie mam dzieci i rodziny, i nic innego do roboty. "Zaraziłam" haftowaniem koleżankę z biura i jak zobaczyła ją haftującą jej teściowa, to też z pewnym zgorszeniem nawet zapytała: "nudzi ci się?"
UsuńTeksty "tobie to się nudzi" lub "lubisz to robić?" też miałam. Jak by mi się nudziło to dłubałabym w nosie, a jak bym nie lubiła to bym nie robiła;)
UsuńTak, Takie słowa słyszałam, że to erzac. Dla tych, co nie mają rodziny lub ciekawszych zajęć, Ale nie było w tym złośliwości, tylko głębokie przekonanie, że tak właśnie jest :)))
UsuńNo to dodam coś jeszcze. UWAGA... Mąż mojej koleżanki uważa, że zajmowanie się takimi robótkami jest bardzo NIE SEKSI! :D :D :D Nie powiedział tego mnie, ale koleżanka mi powiedziała, że jej mąż właśnie tak uważa :D Na szczęście nie zależy mi, by myślał o mnie zmysłowo, a wręcz przeciwnie, jestem zadowolona, że na mnie "nie leci", bo to by dopiero był kłopot!!!
Usuń:D :D :D
O Matko! Ale się uśmiałam :-)))))!!!
UsuńNie wiem czy znajdzie się ktoś w naszym gronie, kto nie usłyszał pytania o sprzedaż haftów. I tak jak piszecie, wszyscy są zainteresowani do momentu wyceny, potem to jest tylko pukanie się w czoło. Zgadzam się też, że tych obdarowanych trzeba wybierać starannie, bo nie każdy potrafi niestety docenić i talent i pracę i czas hafciarki. Ale na szczęście są i tacy co doceniają. Ostatnio znajomi obdarowani metryczką dla ich synka podsumowali prezent "Tego nie kupi się za żadne pieniądze" - miód na serce :) Póki co, na razie spotykam się z pozytywnym odbiorem, tego, że pomimo iż babcią nie jestem (i pewnie nie będę jeszcze przez jakieś 20 lat), to zajmuje się rękodziełem :) O dziwo, często to panowie szybciej zwracają uwagę np na moją domową galerię :) Ale wiecie co? Ja mam swoją pasję, świadomość, że coś po mnie zostanie, że nie jestem anonimowa w tłumie i haftowanie sprawia mi ogromną przyjemność, a ludzie niech tam sobie mówią co chcą :)
OdpowiedzUsuńw moich robótkach to
OdpowiedzUsuńo cierpliwość tak, o sprzedaż- bywa ale chętnych brak
ile czasu poświęcam- rzadko
pozdrawiam
może jakiegoś ufoka skończysz?
Ja się spotykam na ogół z pozytywnym odbiorem. Hafty w większości leżą w moich szufladach, bo główną przyjemność sprawia mi samo haftowanie a nie posiadanie gotowego haftu :). Polecam to zajęcie wszystkim zestresowanym znajomym, bo to znakomicie odpręża, pozwala na oderwanie się od codziennych problemów. Ostatnio ze względu na problemy ze wzrokiem przerzuciłam się z haftowania na dzierganie na drutach, Szwagierka (dobrze zarabiająca) powiedziała do mnie - zrób mi taką chustę, bo oglądałam takie w sklepie ale bardzo drogie były... (chodziło o ażurową chustę na drutach, ceny ok. 200zł, w tym cena dobrej jedwabno-alpakowej włóczki średnio 50zł, czas pracy 1-2 tygodnie). A ja mam jej zrobić za darmo... bez komentarza.
OdpowiedzUsuńJa też słyszę takie pytania,ale coraz mniej.Od czasu jak zamieszkałam w Anglii coraz mniej ludzi mnie pyta o haftowanie,bo tutaj roboty ręczne może są bardziej"rozpowszechnione".Znam panią w sklepie z akcesoriami do wyszywania i ona sama haftuje,jej koleżanka szydełkuje najczęściej pantofelki dla maluchów lub robi poduchy na drutach,moja sąsiadka wyszywa i bardzo dużo się dowiaduję o nowościach od niej,a jej mąż za młodu pomagał swojej matce w ozdabianiu sukien ślubnych.Jeśli wgłębić się bardziej to od czasu do czasu w kościele są wystawy ręcznych robótek i wtedy można poznać ludzi,którzy zajmują się min.patchworkiem,malowaniem na szkle,filcowaniem,robótki na drutach,a nawet prezentowane są kompozycje kwiatowe,budowle budowane z zapałek,ręcznie malowane figurki itp.
OdpowiedzUsuńA ja odpowiadam tak:"Ponieważ lubię obrazy na ścianach,a nie stać mnie na piękne płótno i sama nie potrafię malować to wyszywam,wsadzam w ramkę i wieszam na ścianie"
Też dobrze znam te reakcje ludzi. Mają mnie za dziwadło i pukają się w głowę. Mówią,że mam hobby starej babci. Pytają po co to robię skoro nie zarabiam na tym.Stwierdzają ,że to tylko strata czasu i pieniędzy.Wstydzę się haftować w miejscach publicznych.Większość prac robię dla siebie i dla rodziny.Sporadycznie sprzedaję oklicznościowe małe hafciki. Wykradam wolne chwile na haft,zazwyczaj noce. Działa on na mnie relaksująco, jest lekiem na moją tęsknotę za rodziną i krajem. Nie potrafię też obejrzeć filmu bez robótki bo nie mam co zrobić z rękami :D
OdpowiedzUsuńJaki temat - jaki odzew ! Przeczytałam z zainteresowaniem post i wszystkie komentarze. Fajnie, że tyle osób zabrało głos - cóż "na jednym wózku jedziemy".
OdpowiedzUsuńWiecznie słyszę pytania dot. sprzedaży i tego jak znajduję czas na haftowanie. Aha, i czy nie szkoda mi oczu - przepraszam czy warto umierać mając sokoli wzrok, ma to po śmierci jakieś znaczenie ? :)
Hafty sprzedaję bardzo rzadko, bo nie chcę się z nimi rozstawać. Trudno też dostać taką kwotę, która rzeczywiście odzwierciedla koszt kanwy, lnu, muliny i poświęconych wielu godzin pracy.
Jeśli chodzi o czas, to naprawdę wystarczy chcieć - ja haftuję codziennie i nawet kiedy mam ciężki dzień w pracy, to wiem że wieczór będzie przyjemny, relaksujący - haft jest dla mnie jak narkotyk i absolutnie nie chcę iść na odwyk:)
Nie haftuję jednak w miejscach publicznych (ale na spotkaniach z rodziną i przyjaciółmi już tak!) - wiem, że wzbudzałabym jednak sensację, tak jak ta dziewczyna, która haftowała w pociągu.
Sama jestem osobą w średni wieku i bardzo, ale to bardzo się cieszę, że tyle młodych dziewczyn pokochało haft i inne robótki. Tak trzymajmy!
Fantastycznie, że poruszyłaś ten temat. Chociaż nie jestem hafciarka to też mogę dorzucić kilka słów,. Mam podobne odczucia i spojrzenie jak Wy. Kocham to co robię , cieszę się, jeśli się podobają moje prace pergaminowe czy quillingowe. Ostatnio mało się pozbywam, bo kosztuje mnie to dużo, dużo pracy i niestety finansowo nie są te tanie materiały do obróbki. Jeśli gdzieś wystawiam swoje prace również słyszę, dlaczego tak drogo. Bo rękodzieło kosztuje i wcale się nie przejmuję, że ktoś kręci nosem, niech sobie kupi obrazek lub kartkę drukowaną. Większość hafciarek to młode osoby piszące, że lubią to robić, że to pasja Babć. Nie przejmujcie się, jak teraz wkładacie tyle serca w to Wasze rękodzieło ,to na starość tak wam zostanie. Mnie zostaje, bo już nie jestem taka młoda. Kocham swoje robótki i dopóki oczy dadzą radę to będę je robić się nimi chwalić. Bardzo lubię obdarowywać bezinteresownie bliskich, przyjaciół . Róbcie swoje. Mnie się Wasze hafty ogromnie podobają . Pokazujcie je bo warto , cała reszta jest mało ważna. Pozdrawiam Wszystkie Was dziewczyny.
OdpowiedzUsuńJa czytałam ten wpis to miałam wrażenie, że piszesz o mnie i dodałabym do tego tekst "a zrobisz mi takie coś"? Pytania o to dlaczego nie sprzedaje są nagminne i podziw cierpliwości również. Choć tak jak Ty jestem raczej z tych mniej spokojnych. Ja po swoich doświadczeniach z cierpliwością lub jej brakiem w robótkach doszłam do wniosku że zajęcia nasze uczą pokory przede wszystkim, która z cierpliwością coś tam wspólnego ma ale nie dużo.
OdpowiedzUsuńAleż ciekawy temat poruszyłaś. Przeczytałam wszystko z wielkim zainteresowaniem, jako i mnie to dotyczy. Pytania oczywiście te same, wkurzające, można by rzec standardowe: kiedy mam na to czas?
OdpowiedzUsuńJuż odpowiadam trzeba sobie ZNALEŹĆ czas na to, co się kocha robić, najczęściej rezygnując z innych rzeczy typu bezmyślne oglądanie telewizji. Jak długo się haftuje obrazek? Ano logiczne jest, że większy dłużej, że jak jest więcej kolorów to dłużej, jak się często zmienia nitkę (obraz bardziej rozmyty to też dłużej... Obraz obrazowi nie równy, ale najgorsze jest to, że ktoś zadaje takie pytanie, ja zaczynam wymieniać, uważnie dobierać słowa, żeby taki delikwent domyślił się o czym ja gadam i nagle widzę... kompletny brak zainteresowania! Większość oczekuje odpowiedzi typu: 10h !!!, bez jakiegokolwiek zagłębiania się w szczegóły.
Bardzo często też słyszę ,, ja to nie mam cierpliwości, jestem zbyt nerwowa do takich rzeczy'', co jest oczywiście kompletną bzdurą, bo ja do tych najcierpliwszych również nie należę.
Również nie sprzedaję swoich haftów, choć kilka razy miałam kupców, ale najczęściej po wyliczeniu kosztów samej muliny i materiału kupiec nagle milknie i kontakt się urywa :)))
Miałam jeszcze jedno takie stwierdzenie od znajomych, że przy drugim dziecku to już naprawdę nie znajdę na to czasu. No cóż jakoś tak się dzieje, że odrobinkę znalazłam, a to lepsze niż wcale :)
Blog jest miejscem, gdzie prezentuję swoje hafty, miejscem, gdzie ludzie je docenią i właśnie dlatego powstał :)
Tak na koniec nasuwa mi się stwierdzenie, że nie zrozumie nas ten, kto nigdy rękodziełem się nie zajmował …
Pozdrawiam wszystkich tworzących rękodzieło :)
Hi, hi z racji tego, że prowadzę w tej chwili własną pasmanterię i moje prace zdobią jej ściany to nie ma dnia bym nie słyszała takich pytań. A kiedy ja to robię jak cały dzień jestem w pracy? I czemu nie sprzedaję skoro tyle tego mam? A że mi się chce tak dziubać? No i raz zostałam pomówiona o oszustwo, że moje obrazy są wyhaftowane na jakiejś maszynie a nie ręcznie. Ech... Czasem mnie to męczy, bo muszę na takie pytania codziennie odpowiadać:) I mało kto widzi sens w robieniu czegoś nie na zarobek. Pasja to jakieś dziwactwo. Dobrze, że moje klientki też mają różne pasje i mogę z nimi porozmawiać. Wiem, że są takie osoby jak ja "nienormalne". Te rozmowy rekompensują mi te głupie pytania:)
OdpowiedzUsuńŻycie bez pasji nie jest takie pełne jak z nią.
OdpowiedzUsuńJa nie obnoszę się z wyszywaniem, choć na poczętku hafciarskiej przygody cały czas o tym trajkotałam (pewnie byłam męcząca). Teraz juz wyluzowałam, ale śmieszą mnie sttwierdzenia, że na to trzeba dużo czasu...szkoda mi go na seriale czy godzinne sesje na FB...no to mam go sporo :-)))
Hi hi a mnie się do dziś podoba wyraz twarzy co nie których jak mówię że przerabiam to i tamto na szydełku, że haftuję. Szok i niedowierzanie, a potem to co u ciebie "taka młoda...", a no jak widać pasja nie zna wieku ;)
OdpowiedzUsuńWszystko co piszecie - absolutnie TAK! Tylko ja się jeszcze jednej rzeczy nauczyłam. Na pytanie co robię odpowiadam: wyszywam a nie 'haftuję'. Zawsze gdy odpowiadałam 'haftuję' wzbudzałam salwy śmiechu i kąśliwych komentarzy. Więc ja wyszywam bo chcę, lubię i większości ludzi nie stać aby kupić to co stworzę. Więc Ci nieliczni którzy dostają to co zrobię są wybrańcami. Wyszywam dla siebie i swoich najbliższych. A ponieważ jestem egoistką w swojej pasji to wyszywam przede wszystkim dla siebie. To co mi się podoba, to co sprawia mi frajdę i w taki sposób jaki ja lubię. Jak się innym podoba to wspaniale. A jak się nie podoba.... to trudno. Nie mój problem ;)
OdpowiedzUsuńWredna jestem... :D
Słuszna uwaga odnośnie haftowania i wyszywania. Też to zauważyłam, ale chyba częściej jednak posługuję się pojęciem haft, może czas to zmienić :)
Usuń